piątek, 26 października 2018

Krakowski Salon Sztuki. Snowman, wind of change i Pałac Czarnoksiężnika z Oz



Za nami pierwszy Krakowski Salon Sztuki. NAP jest pewien, że jeden z wielu kolejnych. 
Nie od dziś wiadomo, że najskuteczniejszym sposobem na przewietrzenie, jest wybicie okna.





Nobliwe wnętrze Pałacu Sztuki ożyło niczym po hipnotycznym śnie, w którym trwa już od lat z jednym otwartym okiem. Tak dłużej się po prostu nie dało. Zassanie młodej krwi raz do roku w postaci prezentacji najlepszych dyplomów ASP to stanowczo za mało. Tu trzeba transfuzji jak od pułku młodego wojska, inaczej ten organizm stoczy choroba. Na szczęście znaleźli się organizatorzy salonu, Magdalena i Gaweł Kownaccy, którzy operację przeprowadzili świetnie i z fasonem. NAP gratuluje! To ogromna i wspaniała praca.




„Klincz. Nowa architektura w Europie” Łukasza Skąpskiego został uznany za Obiekt Roku


Na kaesesie (KSS) można było przez chwilę poczuć się jak na mini-Documenta: tu generalnie nie chodzi wyłącznie o jakość prac en block (bo i w Kassel też jest różny poziom), lecz o twórczy zamęt, harmider i pozytywny chaos, z którego jak wiemy, wszystko może się wyłonić. Obok prac słabszych, były te po prostu świetne i o to właśnie chodziło. Panował duch égalité: artyści nie byli werbowani na podstawie nadesłanych biogramów i osiągnięć, decydować miał sam projekt (przynajmniej w założeniu). Stąd oglądaliśmy prace artystek i artystów uznanych, jak i zupełnie nieznanych, ale co najważniejsze z różnych środowisk.
Nobliwe wnętrza dziwowały się zapewne leżakom z kbf-u umieszczonym na ścianach i wędrującemu dynamicznemu oświetleniu, które nikogo nie wyróżniało. No i nade wszystko platformie na rusztowaniach, usytuowanej na samym środku sali głównej. Pozostaje żywić nadzieję, że to początek symbolicznego remontu w Pałacu Sztuki.



Cyryl Polaczek nad wejściem | Kamil Kukla

Dawid Czycz


Karolina Jabłońska i jej Grill

No ale ad rem:
tłumy, ożywczy ruch, młode panny w czapkach jak z Leona zawodowca i w kolorowych adidasach wyginają się, pozując na żołtej wykładzinie, jaką wyłożono pałacowe schody. Co się dzieje?! Czyżby w końcu duch instagrama i modowych influencerek oraz odjechanych artystów opanował także i Kraków? (ok, nieco z przekąsem, ale i radością skonstatowałam, przechodząc obok). Tak, to duch młodości, nowa krew. Jest nadzieja, ucieszyłam się.

Wernisaż był tłoczny, zabawny (głównie za sprawą organizatorów w czadowych przebraniach) i czuć było, że nadchodzi jeszcze bliżej niesprecyzowane „nowe”. Prace wieszane jedna nad drugą, rusztowania i platforma, z której można było wszystko obserwować, tłumy ludzi, ruchome światło. W końcu!


Organizatorzy Krakowskiego Salonu Sztuki, Magdalena i Gaweł Kownaccy oraz Łukasz Lendzinski odpowiedzialny za architekturę wystawy

No to do adremu w adremie:
faworytem NAP-u był, mówiąc nieskromnie, lecz absolutnie szczerze, laureat Grand Prix Karol Palczak, na którego to NAP oddał dwa głosy, podstępnie zmieniając charakter pisma (biję się w piersi, jeśli to złamanie regulaminu). Tym większa była radość przy ogłaszaniu werdyktu (choć nagrodę publiczności dostał autor ruchomej instalacji z rozchylającymi się nogami ubranymi w ulubione buty NAP-u, Mateusz Hajdo). Praca Karola jest emblematyczna, mocna, świeża, sympatyczna, z nasyconą w niebywały sposób meterią. W tym obrazie, jak i w artyście, drzemie wielka siła. Potencja chciałoby się rzec, bo to notabene w Galerii Potencja właśnie odbyła się niedawno jego solowa wystawa i jest to jego krąg przyjaciół. Fajna jest myśl, że jest tylu zdolnych młodych ludzi. Serce rośnie.

Bardzo podobało mi się uzasadnienie przyznania Grand Prix dla Karola Palczaka:
„Grand Prix pierwszego Krakowskiego Salonu Sztuki zdobywa praca przewrotna i zabawna. Obraz ten jest bez wątpienia po prostu obrazem, zachowuje dystans do powagi klasycznego salonowego malarstwa. Wieloznaczne, uruchamiające szereg skojarzeń dzieło jest niedosłowne i budzi sympatię”
.
Dodam od siebie, że obrazem i aż obrazem, emanacją własnego świata. 



Grand Prix Salonu: Karol Palczak | Snowman II | 170 x 150 cm | 2018

Grand Prix I Krakowskiego Salonu Sztuki | Karol Palczak




Sama Grupa Potencja prezentowała w piwnicy film „Chore miejsca”, może o mózgu, może o muzeum, a może właśnie o takiej nobliwej instytucji jak Pałac Sztuki. (Na marginesie, wideo było prezentowane na Salonie na ekranach wmontowanych w fotele po wystawie Kubricka, super pomysł). Kiedy trójka artystów z Potencji zajada (u Wierzynka?) i popija kawkę („Doskonała kawa” mówi Cyryl Polaczek; „Życie jak w Madrycie” dodaje Tomasz Kręcicki), to lepszego komentarza już nie trzeba. To świetne wyczucie atmosfery takich skostniałych miejsc jak Pałac, gdzie wszyscy dobrze się czują we własnym gronie i nie chcą zmian (no a tu w Pałacu rusztowania...).


Chore miejsce | wideo Potencji

Święta trójca młodych artystów prezentowała się wspólnie, ale też każdy z nich pokazał swój obraz. Mamy, jak zawsze u nich, emblematyczność przedstawienia, artbanalizm, humor i dystans. Czy to żarówka, włącznik czy też sytuacja z życia wzięta, bo stoimy akurat nad grillem.


Tomasz Kręcicki

Roman Dziadkiewicz & Co


Bartolomeo Koczenasz | Było sobie drzewo
Cecylia Malik



NAP wracał tam kilkakrotnie, by pooglądać, i na panele. I zawsze odkryć można było coś nowego: niebo Adama Rzepeckiego, wieczorem mroczne i groźne - za dnia dające nadzieję; pod nim obelisk Jakuba Juliana Ziółkowskiego, niczym wielkie boschowskie lody oblane żółtą polewą, wymalowany w postaci z ognikami w najróżniejszych częściach ciała. Ogień... Ogień to w ogóle fascynujący temat, a Ziółkowski to artysta już z innej artystycznej ligi i innej galaktyki. Obok bokserska instalacja Hyon Gyon (bokserskie akcenty to dla NAP-u miód na serce) z hasłami na rękawicach („Life is shit and then you die”), ale też z ukrytą diamentową tiarą. Takie smaczki rozświetlały NAP-owi spojrzenie za każdym razem podczas wizyty na Salonie.

Niebo w Pałacu | Poetycka praca Adama Rzepeckiego | Obelisk Jakuba Juliana Ziółkowskiego




Jakub Julian Ziółkowski



Bokserska instalacja Hyon Gyon





*
Aż chce się z tego miejsca zaapelować do panujących w Pałacu: oddajcie, proszę Pałac tym, którym miał pierwotnie służyć, artystom i widzom. Nie mam ogólnie rzecz biorąc nic przeciwko pokazywaniu wystaw krakowskich nestorów, bo każdemu trzeba oddać honor, ale dla przykładu dwie wystawy profesora Joniaka w jednym roku, to lekka przesada. Niech Pałac, bodaj najpiękniejsza przestrzeń ekspozycyjna w Krakowie, stanie się żywym i ważnym miejscem na mapie miasta.




NAP gratuluje organizatorom charyzmy i dobrych pomysłów. Nie wpływali na artystki i artystów, nie grupowali, nie narzucali tematów. Cieszy także ekologiczne podejście do kreatywnego użycia materiałów z magazynów kbf-u.
I bardzo cieszy NAP Grand Prix dla Karola Palczaka dla jego „Bałwana”.



*




Na środowiskową odpowiedź na Salon długo nie trzeba było czekać: już pół godziny po jego otwarciu vis-à-vis Pałacu Sztuki zapraszał Salon Odrzuconych w Klubie Betel, zorganizowany pod egidą Galerii Olympia. NAP widział tam świetny obraz Bogumiła Książka w pięknych różach, pracę Anki Grochowskiej, obiekt Tomka Vetulaniego. Mainstream natychmiast sam wchłonął Odrzuconych, zapraszając ze salonowej sceny do dalszej zabawy w klubie naprzeciwko. Tak więc nie zdziwię się, jeśli za rok pojawi się oprócz Odrzuconych jakiś kolejny akt antysalonu, wymierzony przeciwko Salonowi i samym Odrzuconym.


W tle obraz Bogumiła Książka | Pan w kapeluszu to oczywiście Adam Rzepecki


W siedlisku Odrzuconych widziałam natomiast wielu artystów i artystek, którzy wystawiali na Salonie, tak więc wszyscy ostatecznie się tam egalitarnie przemieszali. Widziałam tam także filistrów, którzy wpadali lekko przestraszeni na małą chwilkę, by za moment pierzchnąć.
Oto mała scenka z Betla:

On w srebrzystym garniturze na Blaszanego Drwala z Krainy Oz, ona w liliowej sukience i kremowym żakiecie.
Ona pyta zdziwiona Blaszanego Drwala: Na Salonie mówili, że tu jest Salon Odrzuconych. Ale dlaczego jest tu tylko kilka prac?
Blaszany Drwal, z pewnością w głosie: Najwidoczniej tylko tyle odrzucili.
Ona: Acha…

Tak, wszystko się pięknie wymieszało. Wind of change!

*



Czarnoksiężnik Oz ze Szmaragdowego Grodu, któremu udało się wmówić wszystkim, że świat jest tylko zielony, okazuje się na końcu bajki byłym pracownikiem cyrku, sztukmistrzem i brzuchomówcą. Sam schował się w Pałacu, aby nikt nie odkrył, że jest zwyczajnym człowiekiem. Na koniec ucieka z Krainy Oz, wybierając życie w cyrku a nie samotność w Pałacu.  
Czas najwyższy oddać już Pałac w panowanie sztuki i innych kolorów!