niedziela, 10 września 2017

Agata Kus. Bliźnięta, futra i Tom Waits na welonie

AGATA KUS. PAINTINGS

Wstęp do katalogu
Gadający Pies, Kraków 2016











Agnieszka Gołębiewska

Są białe i czyste. Kroczą prosto przed siebie. Młode, zdrowe, wysportowane. Yes. Tak, zgadzamy się na wszystko. YES. Jak w marszu.  Spod wpółprzymkniętych powiek toczą się po policzkach czerwone, krwawe łzy. Psy atakują świecąc wyszczerzonymi, białymi kłami. ­­Piękno i zło zamknięte w kontrze bieli i czerni na chwilę przed katastrofą.

Agata Kus, artystka obdarzona szczególnym rodzajem wrażliwości, bawi się z widzem w grę nasyconą przeciwieństwami. Potrafi tworzyć rzeczy niezaprzeczalnie piękne, uwodząc wirtuozerią warsztatu, malując urzekające błyszczące sierści psów, haptyczne futra, piękne zamyślone twarze. Potrafi z drugiej strony „zniszczyć” obraz, zamalować go, wypalić, czy pozornie wręcz zniweczyć wiele godzin swojej pracy, zamalowując główne przedstawienie i pokryć je hasłem wyglądającym niczym nasprejowany na murze napis. Potrafi wycyzelować, dopieścić subtelne detale: piękne koronki, welony, kwiaty. Potrafi z kolei pewne partie pozostawić niedokończone, porzucić jakby w połowie pracy. Momentami jest delikatna i dziewczęca, by już za chwilę to wyśmiać, obnażyć, obrócić w żart, zagrać ostro. Jej postaci są z jednej strony kruche, delikatne, przerażone, zamyślone i zastygnięte w „tym” konkretnym, kluczowym momencie, by z drugiej strony szokować i przerażać, jak kobiety w futrach-skalpach, czy te całujące trupy.


Agata Kus | Hounds of Love | olej na plótnie | 2014 | kolekcja prywatna

I konstatacja pozornie oczywista: Agata Kus maluje ludzi, wpisując się w dający się obecnie zauważyć triumfalny powrót do tego klasycznego rodzaju figuratywności. Nowatorstwo formy osiąga się dziś już inaczej, eksperymenty dzieją się na innych płaszczyznach. Ludzkie historie, i te o zawiłej fabule, i te niczym flesze, uchwycone kadry: oto jej tematy. Ten kompletny artystyczny kosmos osiągany jest środkami malarskimi najwyższej próby, bo Agata Kus to malarka par excellence. Jeszcze około 2000 roku członkowie krakowskiej Grupy Ładnie odcinali się od „malarskości”, która uchodziła wówczas za obciążenie, manieryczność, borykali się z „garbem akademii" [1]. Malarstwo Kus „podane” jest, jakkolwiek na błąd logiczno-językowy to zakrawa, iście malarsko właśnie. Owocuje to indywidualnym językiem, z całym bogactwem jego malarskich środków. Przedstawienia ludzi, portrety, twarze są tej figuratywności ukoronowaniem: bez mała klasyczne, zazwyczaj zatopione w zadumie i stagnacji, piękne ale i też poddane destrukcji, niszczone na wiele sposobów, rozpadające się, przemieniające się, wypalane. Właściwa dla artystki jest, mimo przeprowadzanej na swych bohaterach swoistej niszczycielskiej operacji, zadziwiająca „czystość” jej portretów: niczym postawione w światłach jupiterów, ukazane na oślepiająco białym tle, często bez jakiegokolwiek sztafażu i rozbudowanej scenerii, jak gdyby nagie, pozostawione bez pomocy i możliwości ucieczki. W tej całej wyrazistości przedstawienia zdają się jeszcze bardziej zatopione w swych myślach, niedostępne, pozostawione same sobie. Nie wiemy, czy Kus lubi swoich bohaterów, pokazuje ich niejako bez intencji oceniania: po prostu są. Ich zamyślenie, skupiony wyraz twarzy każe nam szukać odpowiedzi z pewnością nie dających wyrazić się jednoznacznie.


Agata Kus | Doktorantki | olej na płótnie, 200 x 140 cm | 2015 | kolekcja prywatna

Charakterystyczna dla malarstwa Agaty Kus równoczesna wielość narracji, spojona w jedną kompozycję, pozwala na wielowątkowe czytanie obrazu: poszczególnego tematu lub syntezy ich wszystkich, układających się w nowy kształt, nowe znaczenia. Kompozycje, niczym kalki, przenikają się tak, aby móc je czytać z osobna i móc je czytać razem, tworząc nowe konteksty. Doskonałym przykładem są tu Doktorantki (Doktorantki głupie pizdy), w których nałożone na siebie niczym kalki, dwa odrębne przedstawienia, dwie narracje, dwa porządki: dziewczyny siedzące w okręgu, czyli tytułowe doktorantki oraz przedstawienie nagiej kobiety w futrze, czytać można i z osobna, ale przede wszystkim razem, już splecione w interakcji między sobą, dając nowe, zaskakujące znaczenia. Tak „nałożone” na siebie kalki rozumiemy już inaczej: dziewczyny siedzą na podłodze, rozmawiają, jedzą, piją grzecznie colę. Rozłożone na podłodze kartki nie pozwalają zapomnieć o naukowym charakterze tego spotkania. Z kolei półnaga kobieta bez głowy, owinięta patrzącymi futrami-potworkami, to emanacja ich skrywanych, także seksualnych, pragnień, dosłowne zmaterializowanie się ludowego porzekadła o „kudłatych myślach”. A same doktorantki zdają się być multiplikowalne, mogą być dalej doklejane, dorysowywane, są szkicowe, przejrzyste i bez charakteru. Jedynie postać w centrum jest demoniczna, niczym zombie.

Obok kompozycji nakładanych na siebie jak kalki, znamienne dla malarstwa Kus są także inne gry formalne, jak malarskie pseudokolaże, pseudo-wycinanki, wklejki. Artystka sugeruje zestawienie ze sobą wielu kompozycji o zróżnicowanej fakturze i technice, tak jak w obrazie The Love Game przedstawiającym ćwiczące młode kobiety na tle pokrytego napisami welonu. Mamy tu, niczym niciane firany z poprzedniej epoki: stopę w szpilce depczącą serce, penisa, usta, nadgryzione jabłko, całującą się parę oraz wielkie oko, z którego toczą się ogromne łzy. Na tle tej misternej układanki prezentują się bohaterki głównego przedstawienia, ukazane na pierwszym planie gimnastykujące się dziewczęta. Ta miłosna gra odbywa się pozornie według ustalonych reguł, coś jednak jest nie tak: zakrwawiona piłka, niczym odcięta głowa w rękach ostatniej z młodych kobiet, odkryta nagle w gąszczu tych przedstawień, przeraża. Biały ślubny welon nie jest ukoronowaniem miłości: demaskuje to wyszyty na nim tekst piosenki Toma Waitsa Falling down oraz wiele małych par oczu, z których lecą łzy. Miłość, jak wszystko, ma swoją cenę:
And she wants you to steal and get cought
For she loves you for all that you’re not.

Agata Kus | The Love Game | olej na płótnie | 160 x 130cm | 2014 | kolekcja prywatna




Nieoczywistość i dwuznaczność obrazów Kus daje wiele możliwości podążania za ich złożoną narracją. Oczywiste piękno potrafi zostać zamalowane, zakryte, w brutalny sposób zniszczone, czasami wręcz dosłownie wypalone papierosami, jak w portretach Bliźniaki czy Egzekucja, współautorem to których destrukcji jest poeta Marcin Świetlicki. To wszystko sprawia, że widz balansuje tutaj pomiędzy przeciwstawnymi odczuciami, naprowadzany dzięki wkomponowanym w obraz inskrypcjom na pozorne rozwiązania, aby ostatecznie zostać zaprowadzonym w ślepy zaułek. Agata Kus gra na przeciwnościach: niektóre partie obrazu poddaje destrukcji, inne upiększa kwiatami i koronkami. Partie mistrzowsko dopracowane zestawia z tymi niedokończonymi, tylko zasygnalizowanymi, surowymi, jak w Odejdź – zostań, gdzie pozostawia niewykończone dłonie z widocznym ołówkowym szkicem. Destrukcja w tej sztuce jest realizowana na wiele sposobów: obrazy są zamalowywane, artystka psika sprayem po gotowym przedstawieniu, jak w obrazie Doktorantki. Płótna są wypalane papierosami, pokazując ludzkie twarze pokryte ranami i bliznami (jak w Umrzyj, Egzekucji, Bliźniakach czy Alexandrze). Z kolei upiększanie osiągane jest poprzez cytaty z modowego wybiegu (Bliźniaki), pseodo-koronki i robótki szydełkowe zdające się pokrywać i oplatać całe przedstawienie oraz te koronki prawdziwe, jak we wczesnych pracach artystki, np. w Kobietach Freuda. Przedstawienia ozdabiane są przez welony, koraliki, kunsztowne koronki i hafty, a także kwiaty, jak te wysypujące się z psich trzewi w Ranie. Hołdem dla piękna jest także mistrzowsko odtworzona fakturowość sierści psów, futer, czy trawy (Rabatka).


Agata Kus | I Wish Nothing but the Best for You Both| olej na płótnie | 70 x 100 cm | 2013


Futra, sierść psa, koronki, welony: wyselekcjonowany repertuar artybutów i motywów stosowanych przez Agatę Kus, tak często cytowany, staje się jej alfabetem, językiem. Wielokrotnie przywoływane futra i psia sierść prezentują biegłość warsztatową artystki. Pojawiają się zawsze wtedy, gdy do głosu dochodzi coś tajemniczego i jednocześnie atawistycznego. Jak we wspomnianych już Doktorantkach, gdzie oznaczają ukryte seksualne pragnienia tytułowych dziewcząt, jak także coś złego, zagrażającego. Futro z suk przywodzi na myśl okrucieństwo zadane zwierzętom zabijanym dla futer właśnie, ale i wulgarne odwołanie się do kobiety jako tytułowej suki i tym samym do zwierzęcej natury człowieka. Natomiast futra z cyklu Ukryte, gdzie i te niczym lisie etole, i te niczym zdarte skalpy, wypełniając całkowitą przestrzeń obrazu, napawają obrzydzeniem poprzez ogrom zadanego zwierzętom okrucieństwa, wysypując się na widza niczym ze starej szafy, dusząc go i strasząc.
Zupełnie inaczej psia sierść z obrazów Rich bitch, S+P, ta zachwyca, tak jak i inne faktury tam pokazywane: misterne sploty swetra, lśniące włosy dziewcząt całujących z czułością psy, upiększające ukochane zwierzęta koralikami i perełkami. Psy wyrażają tu z kolei tęsknotę za miłością idealną: to wczesne obrazy Kus ukazujące dziewczęcość, przed-kobiecość. Natomiast welony i koronki, w których misternych splotach artystka zaszyfrowała napisy, odwołują się do powszechnie pojmowanej kobiecości: i poprzez nawiązanie do ręcznych robótek, czy też popularnych niegdyś kuchennych makatek, ale też i do marzeń o przysłowiowym białym welonie. Treść haseł demaskuje jednak te tęsknoty jako nierealne, bądź zgoła niechciane.


Agata Kus | It's Probably Nothing Serious | olej na płótnie | 140 x 105cm | 2014 | kolekcja prywatna



Artystka wielokrotnie przywołuje w swojej sztuce przeszłość zamkniętą w starych czarno-białych fotografiach: zarówno w swoim wideo Kochanka ukazujące Ruth Irene Kalder, kochankę komendanta obozu koncentracyjnego Płaszów, jak i te pochodzące z materiałów propagandowych organizacji Glaube und Schönheit (Wiara i Piękno), kobiecego odpowiednika Hitlerjugend, które to z kolei przenosi na płótno. Cała ta malarska seria opracowana jest na zasadzie wycinanek i kolaży. Przeskalowany wielki format jest odrealniany poprzez stosowane przez artystkę techniki upiększania i destrukcji. Zdjęcia są niejako wklejone w obraz, lecz zawsze rozbite poprzez inne przedstawienia, dopowiedziane, skonfrontowane z komentarzem w formie innej kompozycji, jak z przedstawieniem biegnących psów w Hounds of Love, całującą się parą i futrzanym trawnikiem w I Have A Blister From Touching Everything I See, czy pokrytym napisami białym welonem w The Love Game. Przytoczenie przeszłości w czerni i bieli, czyli takiej, jak znamy ją z fotografii, zmiana formatu tych zdjęć, ich przeskalowanie, monumentalizacja, to już interpretacja artystki. Kus cytuje historię, przeszłość zawartą w utrwalonych kadrach, ale też się wobec tej przeszłości pozycjonuje, dopowiadając ją i uzupełniając: nagle na pierwszy plan wychodzą zupełnie inne akcenty i dyskursy. U Kus zawsze pojawia się tu stała sekwencja działania: cytowanie przeszłości – jej dekonstrukcja oraz artystyczny komentarz – uzyskanie nowych kontekstów. Jak w obrazie It’s Probably Nothing Serious, gdzie przywołane czarno-białe postaci dziewcząt z fotografii „tracą głowy”, rzucając nimi ponad siebie. Straciły je być może dla ideologii, ale być może dla, czy z miłości.

Agata Kus | Bliźniaki | olej i papieros na płótnie | 50 x 60 cm | 2015 | kolekcja prywatna


Z kolei często malowane przez artystkę bliźnięta, powtórzenia portretów, lustrzane odbicia postaci, portrety podwójne, gdzie ludzie patrzą zamyśleni szklanymi oczami, a niekiedy oczami wypalonymi, pogrążeni w zamyśleniu, nieobecni, niczym syjamskie bliźnięta zrośnięte ze sobą ramionami – intrygują i niepokoją widza. Nie sposób nie przypomnieć w tym miejscu Identical Twins fotografki Diane Arbus, czy słynnych bliźniaczek z „Lśnienia” Stanleya Kubricka i tego, jak oddziałują na nasze wizualne skojarzenia związane z bliźniętami. Portrety te zawsze budzą coś niepokojącego. Także u Agaty Kus odruchowo bawimy się w szukanie różnic między ukazanymi bliźniętami. Malowane są płasko, czysto, w ostrym i sterylnym świetle.

Tęsknotę, ukryte pragnienia, niepokój, lęk, nadzieję: te wszystkie przejawy wrażliwości i uczuciowości są skonfrontowane w tym malarstwie z komentującym, dopowiadającym, ironizującym napisem, inskrypcją, hasłem, dając widzowi do zrozumienia, że nie istnieje ten jeden jedyny sposób jego czytania i pojmowania. Powaga i dramatyzm przedstawienia rozbrojone zostają poprzez demaskujące, często ironiczne i dosadne treści (Wynoś się, Uwaga zła suka, Odejdź – zostań). Napisy, inskrypcje, zawołania, krótkie hasła, jak „Yes” na piersiach kobiet z Hounds of Love, czasami poetyckie i zagadkowe, jak także symbole, przykładowo oko w The Love Game, to wszystko dopowiedzenia, komentarze artystki. Hasła te niekiedy uzupełniają, tłumaczą, by innym razem wręcz odwrotnie powodować konsternację i zdziwienie, prowadząc widza na interpretacyjne manowce. Wkomponowane w przedstawienie są jednocześnie tytułem, komentarzem i graficznym elementem kompozycji, wchodząc w formalną interakcję z głównym przedstawieniem. Są też jednym z licznych ze stosowanych przez artystkę sposobów destrukcji obrazu, przykrywając, „niszcząc”, wchodząc z nim w grę formalną i dyskusję, stając się w zasadzie na równi z nim ważne.
Kus jest ironiczno-poetycka, nigdy jednak sentymentalna. Rozczarowanie jest co prawda gorzkie (jak w Nikt nie dzwoni, czy Wszyscy się mylimy), jest tu jednak konstatacją podaną na zimno.
W późniejszych pracach Kus miejsce inskrypcji, będących dosłownie zwerbalizowanym zapisem, wręcz konkretnym komunikatem, pojawiają się wkomponowane w przedstawienia główne mniejsze kompozycje, pełniące funkcję analogiczną do komiksowych dymków. Dymki te to obrazy w obrazie, nasuwające skojarzenia z językiem komiksu, jednak w zamian słów, pojawiają się tu przedstawienia będące emanacją myśli postaci pokazanych obrazie w głównym. Są one formalnie figuratywnym komentarzem do głównego przedstawienia, natomiast znaczeniowo ucieleśnieniem prawdziwych myśli i intencji przedstawianych postaci, najczęściej w kontrze do ich zachowania, jak na obrazie Call Me Again, gdzie znudzona młoda kobieta rozmawia z kimś przez telefon, aby w „dymku” zadać przedstawionemu mężczyźnie kopniaka w krok (to z kolei kadr z filmu „Little Darlings”).

Istotną rolę w kształtowaniu wizualnego świata artystki stanowią właśnie cytaty filmowe, zamknięte w postaci zatrzymanych, zastygniętych kadrów, jednak już odrealnione, zmienione, często poddane destrukcyjnym działaniom, jak wypalanie, zamalowanie, pokrywanie napisami. Kadr zdaje się być uchwycony w „tym” właśnie decydującym momencie, niczym w momencie oświecenia, zrozumienia, czasem kompletnego przerażenia. Filmy Bergmana, Saury, Bertolucciego są dla artystki ważnymi inspiracjami. Bergmanowskie sploty między bohaterami pokazują zawiłość ludzkiego życia: „Szepty i krzyki” śmierć, jej obezwładniającą siłę, skomplikowane więzy między siostrami (Odejdź - zostań). Z kolei „Fanny i Alexander” zestawia ze sobą świat rodzinnej harmonii, pełen piękna, miłości i wzajemnego zrozumienia, życia w czymś w rodzaju splendid isolation, z wyzwolonym przez destrukcyjne działanie śmierci brzydkim, okrutnym światem zła. Ocalenie przychodzi dzięki sile wiary i magii (Między innymi, Egzekucja, Alexander). Kus cytuje Bergmana, interesując się przede wszystkim pogłębioną psychologią tych postaci, uzupełniając i dopowiadając historie własnymi interpretacjami i odmiennie rozwiniętymi scenami.


Agata Kus | Umrzyj | olej na płótnie | 70 x 90 cm | 2015 | kolekcja prywatna



Natomiast przywoływany przez artystkę film Carlosa Saury „Nakarmić kruki”, czy to w postaci muralu w krakowskim klubie Piękny Pies, jak także w przypadku płócien Umrzyj i Oni nas oraz muralu Toksemia prezentowanych na wystawie w MOCAK-u „Artyści z Krakowa. Generacja 1980-1990”, czy też przy licznych przedstawieniach bliźniąt ukazujących bohaterkę tego filmu, oscyluje wokół tematyki śmierci, domniemania popełnionego zła i wymierzania za nie kary. Karm kruki a te wydziobią ci oczy, mówi hiszpańskie przysłowie. Nad wiek dojrzała i uciekająca w świat wyobraźni i wspomnień dziecięca bohaterka tego filmu, u Kus jest samotna, smutna i wierzy w swoją magiczną sprawczą moc.

Z kolei przywołani na obrazach Children of the Revolution, Cultura (oba w kolekcji MOCAK-u) oraz na pulsującym kolorami obrazie Psychołazienka tytułowi marzyciele Bernardo Bertolucciego, tworzą w swoim paryskim mieszkaniu utopijny, równoległy do rzeczywistego świat, nie potrafiąc bądź nie chcąc wejść w ten dorosły. Wolą to zaangażowanie, w tym wypadku polityczne, tylko udawać, przybierając określone pozy. Prawdziwy świat za oknami jest dla nich bardzo odległy, przynajmniej ich młodość pozwala im w to wierzyć. Kus takich ich na swoich płótnach pokazuje: dzieci rewolucji ukazane w zagadkowej zdwojonej postaci, śpią beztrosko w namiocie na futrzanym dywanie, zwiastującym, jak to u artystki, coś złowieszczego, lecz jednocześnie nie dającego się zdefiniować. Strofy utworu brytyjskiej grupy T. Rex pod tym samym tytułem, wypisane przez artystkę na ścianie, demaskują ich maskaradę.

Tak jak w powyższych obrazach podejmujących tematykę młodości, podobnie dzieje się we wczesnych pracach Agaty Kus ukazujących dziewczęcość, jak Rich bitch oraz  S+P, gdzie dziewczęta całujące ukochane zwierzęta i upiększające je z czułością koralikami, wyrażają tęsknotę za miłością, za uczuciem rzec by się chciało, prawdziwym i dojrzałym. Te wczesne prace artystki obrazują co prawda obawy przed wejściem w szeroko pojętą kobiecość i wypełnieniem społecznie przypisanych kobietom ról, jednocześnie ironicznie i groteskowo je demaskują, rozładowując znajdujące się tam napięcie, jak w obrazie Suka. Nie nadaje się na matkę, gdzie wulgarność połączona jest z odwołaniem się do zwierzęcego instynktu człowieka. Późniejsze prace pokazują z kolei rozczarowanie i gorycz (Udawajmy, że to dziś, Nikt nie dzwoni). Miłość okazuje się nie być wcale tak różowa, jak tylko pozornie sugeruje to kolorystyka w Tainted Love: gdy jest zaborcza, jest formą ograniczenia wolności. Z ową tematyką Kus rozprawia się także w swoim wideo Mother, na którym naga tuli do siebie wyrywającego się, drapiącego ją kota. Miłość, w tym wypadku ta matczyna, to forma walki o dominację i uczucie, a jednocześnie zawłaszczanie i poświęcanie się.


Tak, Agata Kus przedstawia często kobiety, jednak czytanie jej sztuki jedynie jako genderowej, mówiącej o płciowej tożsamości, o jej poszukiwaniu, jest z pewnością zawężeniem rozumienia tej intrygującej twórczości, która ukazuje po prostu człowieka: z jego wszystkimi dylematami, lękami, wątpliwościami, w chwilach refleksji czy bolesnego zrozumienia pewnych zjawisk. Kobiecość u Kus, jeśli ma być już tematem, nigdy nie jest oczywista, tak jak w obrazie Enter Desdemona and Emilia, obrazującym dwa skrajne kobiece oblicza. Owe dwa imiona odnoszą się do kobiecych charakterów z „Otella” Shakespear’a: Desdemona to ta czysta, wierna, niesłusznie oskarżona o zdradę męża, umiera uduszona przez Otella w szale zazdrości. Postać Emilii budowana jest w opozycji do romantycznej i naiwnej Desdemony: to osoba cyniczna i inteligentna (co nasuwa myśl, że kobieta uważana za dobrą nie musi, bądź wręcz nie może być inteligencją obdarzona). Przedstawiona tu przez Kus postać uosabia je obie: z dużą podłużną raną między piersiami jest jednocześnie Desdemoną-ofiarą, jak i, ubrana w narzucone na nagie ciało futro-skalp, Emilią, śmierć zadającą, lub na nią się zgadzającą. Symbolika kolorów także splata je tu obie, wyrażone archetypicznie: różowe, rzec by można niewinne dziewczęce tło zestawione jest z czernią założonych prowokacyjnie na nagie ciało rajstop. Nic nie jest tu oczywiste.


Agata Kus | Hounds of Love | olej na plótnie | 2014 | (fragment) | kolekcja prywatna

Dziełem przełomowym dla Agaty Kus, łączącym wiele istotnych dla niej zagadnień i rozwiązań, zarówno formalnych, jak i ikonograficznych – artystka znów maluje kobiety - jest Hounds of Love z 2014 roku. Obraz ten składa się z dwóch zestawionych ze sobą oddzielnych kompozycji, pozornie - także fakturowo i materiałowo - sklejonych ze sobą na zasadzie kolażu: na dole białych, kroczących w marszu dziewcząt oraz biegnących, pokazujących kły psów, w mrocznym przedstawieniu na górze. Zbudowany jest na silnej kontrze czerni i bieli, niemal drastycznie spojonych. Cytaty wizualne z propagandowych materiałów wspomnianej już organizacji Glaube und Schönheit, kobiecego odpowiednika Hitlerjugend, co prawda nawiązują do przeszłości, są tu jednak odrealnione i przeskalowane. Osiągnięty jest tu efekt kolażu malarskiego, pozornego wycięcia postaci kroczących młodych kobiet, niczym ze starej czarno-białej fotografii, czy propagandowej narodowosocjalistycznej prasy, zestawionych z obrazem psów. Kompozycyjne czytanie obrazu od lewej do prawej wyznaczone jest kierunkiem ich marszu. Przedstawienie przy prawej krawędzi to już redukcja, znaczeniowa destrukcja: postaci są zamazane, przepotworzone, zmienione. Czy mają dawać efekt ich multiplikacji przez owo uproszczenie, czy ma to być w tym wypadku symboliczny wpływ owego czarnego zła nadbiegających od góry psów, pozostawmy interpretacji odbiorcy.
Choć czytanie tego fascynującego obrazu jedynie jako manifestu genderowego w kontekście historycznym z pewnością zawęża jego wieloznaczną semantykę, dotykającą uniwersalnego tematu człowieka postawionego między dobrem a złem, może być również istotnym sposobem jego analizowania. Pokazywałby on kobietę uwikłaną w ideologię ustroju totalitarnego, ale także samo jej ciało na służbie totalitaryzmu, któremu ma służyć rodząc i wychowując dzieci. Przywołuje zło, któremu kobieta się mniej lub bardziej intencjonalnie podporządkowuje, na oślep, z wpółprzymkniętymi oczami, widziana jako jego nieświadoma ofiara. Jednak artystka gra z nami ponownie w archetypy: kobiety są dobre, niewinne, uległe. Zło, zagrożenie, jest czarne, pochłaniające biel i światło. Gra, bowiem nie wszystko jest tu oczywiste: niektóre z tych kobiet uśmiechają się, niektóre z psów wyglądają z kolei na łagodne, być może tylko biegną z watahą. Przymknięte powieki i marsz w grupie mogą też oznaczać bierne przyzwolenie, ale też twierdzenie, że o tym źle się nie wiedziało. Znane są z historii malarstwa Trzeciej Rzeszy właśnie pasywne i zadziwiająco aseksualne, choć tak cielesne, akty z lat 30-tych, stylizowane na giorgionowskie czy tycjanowskie Wenus, ukazujące kobiety z pruskim węzłem na głowie. Kus także i do tych przedstawień się odwołuje: słynne, gloryfikowane w narodowym socjalizmie trzy razy K, czyli Kinder, Küche i Kirche, zawężało kobiecie perspektywę do oswojonych obszarów wokołodomowych, czy jednak zdejmowało to z niej odpowiedzialność? Przekonanie o słuszności swych czynów (Yes), aż po koniec zła (symbolizowanego przez atakujące z góry psy) dosłownie wyrażonym „END”, pokazuje człowieka na usługach ideologii, w potrzasku zła, jako tryb w maszynie, nie zwalniając go jednak z obowiązku refleksji i odpowiedzialności.
Trenowanie ciała, dbanie o jego tężyznę i zdrowie w imię ideologii to tematy przyświecające Kus również w jej wideo Good Shape. Dwie młode kobiety (Kus w towarzystwie innej artystki, Elżbiety Merty) ćwiczą na plaży gimnastyczne układy, by za chwilę zniweczyć ich zdrowotny efekt wspólnym wypaleniem papierosa: ludzkie działania okazują się niekiedy zupełnie sobie przeczyć.


Agata Kus | Mistress (Kochanka) | video still | ©Agata Kus












Stąd już tematycznie niedaleko do wieloekranowej wideo-instalacji Agaty Kus Kochanka (Mistress), którą wygrała wrocławskie Biennale sztuk wizualnych WRO w 2015 roku. Projekt Kochanka to wielostrumieniowe wideo składające się z oryginalnych zdjęć z epoki, jak i stylizowanych na nie filmów oraz ścieżki dźwiękowej, tworzących swoisty artystyczny paradokument, obrazujący kadry z życia konkretnej kobiety. Ruth Irene Kalder, bo to ona jest bohaterką tej pracy, była tytułową kochanką i towarzyszką życia komendanta obozu koncentracyjnego Plaszow (Płaszów) Amona Götha, żyjącą wraz z nim w owianym słuszną złą sławą tak zwanym „czerwonym domu” na terenie obozu, pierwotnie zaś sekretarką Oscara Schindlera, który ich ze sobą zapoznał. Kus odnajdywała dokładnie te same miejsca, w których uwieczniała się Kalder i rekonstruowała, „ożywiała” jej fotografie, osobiście wcielając się w nią w czternastu filmach, punktem wyjścia dla których były każdorazowo jej autentyczne zdjęcia.

Czternaście ekranów gaśnie i zapala się w zakomponowanej kolejności do ciągle powracającego tu muzycznego motywu „Mamatschi, schenk mir ein Pferdchen” („Mommy, buy me a pony”) – „Mamusiu, podaruj mi kucyka”. Ta stara niemiecka piosenka odtworzona z trzeszczącej czarnej płyty, ta sama, którą Göth nakazał puszczać każdorazowo z obozowych głośników w momencie ładowania dzieci na ciężarówki, które zawieźć je miały do komór gazowych w Auschwitz, jest piosenką o przewrotności losu i pragnieniach, które nie powinny być wypowiadane. W wideo słyszymy ponadto złowieszcze szczekanie psa i przeraźliwe miauczenie kota (z wideo Kus Mother), jak także głos kobiety stawiającej wróżbę na podstawie godziny narodzin i mówiącej o mocy oddziaływania konkretnych miejsc. W filmach pojawia się też biały koń, niczym kasandryczne spełnienie owego życzenia z piosenki. Zastosowane rekwizyty, identyczne lokalizacje, stylizacja jak i niewiarygodnie duże fizyczne podobieństwo pomiędzy samą artystką a Kalder, w intrygująco-niepokojący sposób zacierają różnice między ich przedstawieniami. Zła energia miejsca zdaje się pamiętać zadane tam okrucieństwo. A odgrywanie przez artystkę samej Ruth jest a rebours ziszczeniem się jej marzeń o byciu aktorką i odgrywaniu kogoś innego.

Kus pracą Kochanka wchodzi w dyskurs z Holocaustem niejako prywatnymi drzwiami, podejmując temat wręcz niemożliwy w aspekcie Zagłady, mianowicie beztroskie życie i miłość w świecie śmierci i w czasie absolutnej katastrofy. Artyści zajmujący się tą tematyką borykają się z wieloma złożonymi problemami, sami je jednak częstokroć generując. Oskarżani niejednokrotnie o instrumentalizowanie i banalizowanie traumy, obijają się o ścianę. Temat wydaje się bowiem wyczerpany a kolejna praca dotykająca tego bolesnego zagadnienia, jest często traktowana jako odhaczanie „wielkiego tematu”, zwykłe wyrachowanie i cynizm, rzekome wejście na teren sztuki zaangażowanej. Taką przekorną artystyczną deklaracją jest praca Nigdy nie zrobiłem pracy o Holokauście Oskara Dawickiego (2009). Pytanie: czy artysta rzeczywiście nie chciał wpisać się w ten dyskurs, bo przecież samym faktem tej przewrotnej negacji właśnie się w niego wpisywał, pozostaje otwarte. Zdawać by się jednak mogło, że nic nowego nie może się już tu wydarzyć. Nic bardziej mylnego.
Kus w Kochance prowokuje, ale przede wszystkim zadaje pytanie, czy można dotykać tematów tak kontrowersyjnych a jednocześnie tak intymnych, nie mieszczących się w dotychczas dozwolonym wokół Holocaustu paradygmacie. Nagle bowiem wchodzimy w zjawisko wręcz niemożliwe i dalece niestosowne: miłość i romans w obliczu masowo zorganizowanej machiny śmierci, i to miłość między ludźmi to zło współtworzącymi. Amon Göth słynął ze szczególnego sadyzmu i okrucieństwa: jako komendant obozu sam zabijał więźniów i lubował się w ich maltretowaniu, strzelał do nich z balkonu swojej willi. Pytanie o współwinę i wiedzę nasuwa się tu samo. Artystka znowu gra w archetypy: kochanka, społecznie traktowana jako ta gorsza, trzymana w ukryciu, tutaj z tej kryjówki tworzy sobie oazę na pustyni śmierci, żyje beztroskim życiem korzystając ze wszystkich dostępnych luksusów i marzy o karierze aktorki.

Agata Kus | Mistress (Kochanka) | video still | ©Agata Kus


W rozważaniach o Holocauście przyjęło się zdejmować z kobiet odpowiedzialność i odium winy, jak gdyby kobiety ze swej natury nie były zdolne do popełniania okrutnych czynów. Miałyby, tak jak dziewczęta z Hounds of Love, podążać przed siebie z wpółprzymkniętymi oczami, bez odpowiedzialności, nieświadome i bierne. Kim była więc i co myślała owa Ruth, będąc świadkiem wszystkiego, co działo się na terenie obozu? Co z jej odpowiedzialnością? Jak mogła darzyć miłością takiego człowieka, w którym zakochać miała się od pierwszego wejrzenia, wiedząc kim jest i czym się zajmuje? Co o niej wiemy i czy warto w ogóle ją poznać? Te i inne pytania nasuwają się niemal bezwiednie. Jak próbować ocenić ten fakt? Jest w tym przecież coś wielce niemoralnego i wywołującego obrzydzenie, coś z taniego harlequina, ale jednocześnie coś - należy szczerze przyznać - tak dla ludzkiej natury znamiennego: jej dwoistość. Holocaust a coś niemożliwego, co zaistniało w otoczeniu masowej machiny śmierci zgotowanej tysiącom ofiar. Banalność zła, o której pisała Hannah Arendt, w przypadku tego rozgrywającego się na terenie obozu koncentracyjnego romansu, w obliczu Zagłady przez nich zadawanej, jest uderzająca i paraliżująca. Komory gazowe i opalanie się na tarasie, marsze śmierci i przejażdżki konne. To wstrząsające i makabryczne zestawienie, zdawać by się mogło, dwóch moralności, lecz przecież jednej, lecz tak chorobliwie splecionej. Kochanka to praca o złożoności ludzkiej natury, o tym, że to co powszechnie uważane jest jako „nieludzkie”, niestety jest jak najbardziej częścią ludzkiej natury. I jest to przede wszystkim praca o współodpowiedzialności za zło. Zwykło się w dyskursie genderowym odnajdywać – i słusznie -  zapomniane wybitne kobiety, oddawać im po śmierci zasłużony hołd, doceniać zza grobu matki emancypacji. Dlaczego więc nie traktować kobiet i mężczyzn jednakowo także w kontekście winy i odpowiedzialności za Holocaust, za zło popełnione w ogóle?

Postulat, że sztuka jest uprawnioną formą dawania świadectwa o Holocauście, przeprowadza w kluczowej dla tej tematyki książce „Obrazy mimo wszystko”, francuski antropolog i filozof Georges Didi-Humerman [2]. Punktem wyjścia do jego rozważań jest przywołanie przez niego czterech oryginalnych zdjęć zrobionych przez członków Sonderkommando na terenie obozu koncentracyjnego Birkenau w 1944 roku. To, co dotychczas wytworzyło ikonosferę myślenia o Holocauście, to w głównej mierze zdjęcia wykonane podczas wyzwalania obozów, szczególnie przez Amerykanów, dla przykładu zdjęcia fotografki Lee Miller przedstawiające przeraźliwie wychudzonych więźniów, czy pobitego i przerażonego strażnika, złapanego na próbie ucieczki. Didi-Heberman przywołuje natomiast zdjęcia-świadectwa z wewnątrz, zrobione z ukrycia i z narażeniem życia, ukazujące przerażającą obozową codzienność, tam niejako powszednią, bez obaw, że ktoś postronny to ujrzy. Zabijając więźniów, unicestwiając ich ciała i mordując wszystkich świadków, plan o zanegowaniu Zagłady zdawał się być wykonalny. Te cztery zdjęcia są przerażającym świadectwem i zarazem uniemożliwieniem tego planu. Podobnie przerażają zdjęcia Ruth Irene Kalder, znając kontekst i okoliczności ich powstania. W niedalekiej odległości od tarasu, na którym pozowała, naprawdę zabijani byli ludzie. Wiedza ta wprost obezwładnia.

Przywoływany tu Didi-Huberman pyta w swojej książce, czy jedyną taktowną i pełną szacunku, etyczną postawą wobec ofiar i ich pamięci, jest postawa asekurująca: zagadnienie to jest tak „nieprzedstawialne” i nie dające się pojąć, że nie należy bądź nie wolno go poruszać.
Tymczasem poruszenie, z należną czcią, tematu związanego z Shoah, nie będzie już tylko prowokacją, lecz operowaniem wielkim symbolem cywilizacyjnym, aby powiedzieć coś szczególnie ważnego. Wchodząc na ten grunt sztuka jest już nie tylko fenomenem estetycznym, lecz jest automatycznie uwikłana w etykę, historię i politykę. Jednak mówienie o Zagładzie nigdy nie będzie proste, co nie znaczy, że z obawy o potencjalne zranienie uczuć ofiar i ich rodzin, nie należy o niej mówić. Didi-Huberman podejmuje się w swej książce trudnego zadania złamania tabu o nieprzedstawialności dramatu Shoah i postuluje tezę o znaczeniu fotografii (co można przenieść na sztukę w ogóle), jako świadectwa: „Nie brońmy się, mówiąc - co zresztą jest prawdą - że nie jesteśmy i nigdy nie będziemy w stanie pojąć tego wszystkiego. Ale musimy, musimy wyobrazić sobie tę trudną niewyobrażalność [3]. Aby zrozumieć, należy zobaczyć „mimo wszystko”.


Agata Kus | Mistress (Kochanka) | video still | ©Agata Kus



Jakkolwiek niewymownie ciężko patrzy się na Ruth Irene Kalder i Amona Götha, pozujących na tarasie czerwonego domu, z którego rozpościerał się widok na ich „królestwo”, odzianych w letnie ubrania i śmiejących się: te obrazy muszą zostać pokazane. Inaczej – paradoksalnie - niejako spełnia się chora i zdegenerowana nazistowska wizja unicestwienia pamięci o Zagładzie. Kiedy Theodor W. Adorno stawia pytanie, czy sztuka po Auschwitz w ogóle jest możliwa, można odpowiedzieć, że tworząc mity czegoś nie dającego się wyobrazić, przyzwalamy jednocześnie na zapomnienie i odwrócenie oczu. Jak pisze (w tym wypadku o Auschwitz) Didi-Huberman: Mówić o Auschwitz w kategoriach niewypowiedzianego nie oznacza wcale zbliżyć się do Auschwitz - wręcz przeciwnie, oznacza to oddalić się od Auschwitz (...) [4].
Holocaust kładzie się cieniem na zdjęciach Kochanki, szukamy rysy, szukamy na nich  zapowiedzi śmierci. Podobnie jak w złożonym z trzech sekwencji filmie Mirosława Bałki Winterreise z 2003 roku, w którym artysta pyta o pamięć miejsca i bezpośrednie ślady Zagłady, realizując go w zimowym krajobrazie Brzezinki. Bałka mówi o Holocauście nie wprost, oglądamy uśpioną w śniegu przyrodę i biegające wzdłuż drutu kolczastego sarny. Zagłada, tak jak w Kochance, nie jest tu oczywista i dopowiedziana, a bardziej wyczuwana, niż ujawniona. Tym bardziej przeraża: świat nie zamarł, życie toczy się tu dalej. Mówienie o Zagładzie zawsze będzie pewnego rodzaju naruszeniem i szokiem. Gdzie leży granica, której nie wolno przekraczać i co o niej decyduje, należałoby zapytać. Granicą powinna być intencja związana z szacunkiem wobec ofiar i wobec ich pamięci.

Kochanka w kontekście innych prac Agaty Kus pokazuje spójność i integralność semantyczną jej sztuki: musimy ciągle stawiać sobie pytania i próbować szukać na nie odpowiedzi, jakkolwiek trudne by one nie były. Sztuka Kus zadaje te pytania, prowokuje nas, czasem bawi, niekiedy irytuje. Jest splotem wielu idei: kolażem przeszłości z autorską wizją artystki, połączeniem piękna i brzydoty, dziewczęcych marzeń i dojrzałych konkluzji. Jest niejednoznaczna, jak ludzka natura.





PRZYPISY:
[1]
Sasnal. Przewodnik Krytyki Politycznej, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2008, s. 9-12.
[2] Georges Didi-Huberman: Obrazy mimo wszystko. Wydawnictwo Universitas, Kraków 2012.
[3] Ibidem, s. 9.
[4] Ibidem, s. 33.


©Copyright for reproduced works and photographs: Agata Kus, authors of photographs and owners of works






Notka do katalogu Agaty Kus (katalog jest dwujęzyczny z trzema różnymi okładkami do wyboru):
Agata Kus. Paintings. Gadający Pies, Kraków 2016
Editor: Mariusz Horanin
Texts: Agnieszka Gołębiewska, Marcin Świetlicki
Translation: Robert Gałązka
Graphic design: Elżbieta Merta
Potographs: Andrzej Pilichowski-Ragno, Tomasz Prymon, Bartosz Konieczny, Rafał Sosin




©Copyright for this edition: Agata Kus, Mariusz Horanin
©Copyright for texts: Agnieszka Gołębiewska, Marcin Świetlicki
©Copyr
ight for reproduced works and photographs: Agata Kus, authors of photographs and owners of works
Special thanks to: Michał Dymny, Marcin Świetlicki, Alek Janicki, Maciej Piotr Prus, Piotr Krajewski, Darek Foks
Published by: Gadający Pies, ul. Bożego Ciała 9, Kraków
Printed by: Drukarnia PASAŻ, Kraków
ISBN: 978-83-944344-0-3

130 stron

Patronat
: WRO Art Center, Institut Polonais Paris, Piękny Pies Klub
Książka dostępna online w MOCAK Bookstore, Księgarni Zachęty, Galerii Zderzak, Galerii Bielskiej BWA, Muzeum Rzemiosła w Krośnie.
3 różne okładki. Tekst w języku polskim i angielskim.