Wystawa w krakowskiej Galerii Olympia:
Zagrożenia nie ma. Broń i barwa.
24. października – 15. grudnia 2017
Agnieszka Gołębiewska
Twórczość Tomasza Vetulaniego balansuje rozpięta na dwóch fascynujących osiach, dając obraz artysty żonglującego z łatwością i przekorą rozmaitymi środkami wyrazu oraz mediami o szerokiej skali. Od intrygujących i wyrazistych obiektów, tworzonych przez niego np. z przypominającego wosk gorącego kleju, czy czarnego sylikonu, o mocnych konotacjach społecznych i politycznych - po emanujące prawdziwym pięknem subtelne obrazy-obiekty, przywołujące stany bardzo ulotne, gdzie czułe oko artysty dotyka wysublimowanie pewnych wrażliwości i niewątpliwego piękna.
Vetulani to artysta niepokorny: w momencie, kiedy rozpływamy się nad pięknymi twarzami, formami, szeroko kadrowanymi pejzażami holenderskimi, mówi „a teraz coś, czego się nie spodziewacie”. Widz wybudza się nagle z pięknej zadumy i konfrontowany jest z obiektem epatującym zagadkową wręcz brzydotą, jak choćby sylikonowe głowy papieża. Jego obiekty są kubłem zimnej wody: kpiarskie, ironiczne, lecz w końcu boleśnie obnażające nas samych.
Integracja w obraz ready-madesów (jak np. znaczki pocztowe, czy układy scalone), każe pytać o intencje artysty. Niewątpliwie jest w tym humor i przekora, ale też duża dawka dystansu do samego siebie jako twórcy, który nie obawia się zagrać va banque, stosując nietrwałe lub nietypowe materiały, jak gąbki czy taśma klejąca. Te informelowo-fluxusowe gesty pokazują nam bezsprzecznie, że Vetulani jest artystą, którego nie uda nam się zamknąć w żadnej ze znanych nam szufladek. Jakby chciał nam powiedzieć: mogę być, jaki chcę i nie złapiecie mnie nigdy za rękę.
Tomasz Vetulani świadomie wprowadza zabiegi niszczące oczywiste piękno ludzkiej postaci, pokazując jego ulotność, nieoczywistość. Czyste piękno bywa bowiem niekiedy absolutem nie do udźwignięcia. Artysta ma tego świadomość i stąd maluje piękne kobiece portrety na układach scalonych (ukazujące tzw. Komputerowe wdowy), czy aluminiowych płytach. Piękno przełamane przekorą staje się zagadkowe i niejednoznaczne. Jego obrazy mają coś z delikatności, subtelności i kruchości rysunków Paula Delvaux. To te zjawiska oscylujące na przeciwległej osi zainteresowań Vetulaniego: piękno i nietknięty wulgarnością erotyzm, podany bardzo wyrafinowanie. Liczne gry formalne, struktura naklejonego papieru, sylikon, aluminium, sprawiają, że artysta piękno rozbraja, detronizuje, pokazując rysę.
Dające się zauważyć inspiracje, analogie i konotacje, to luźno sformułowane uwagi historyka sztuki, który zawsze chętnie sięga po zjawiska z rozmaitych szufladek, aby stwierdzić na koniec, że taka podróż to tylko dowód na fascynującą podróż artysty, sięgającego po liczne media i środki, budującego własny, odrębny i niezależny język. Będzie to bez wątpienia Turner, poprzez szerokie budowanie wolnego, u Vetulaniego, holenderskiego pejzażu, z subtelnym akcentem kolorystycznym. To pejzaż „uwolniony”, kreowany własnym językiem.
Pobrzmiewające gdzieś z kolei konotacje kieferowskie, budowane głównie na kontraście piękna i brzydoty przez łączenie materiałów szlachetnych z industrialnymi (np. doskonałej jakości papieru Fabriano z czarnym sylikonem) oraz postaci pięknych i klasycznych w kontraście do destrukcji, interesujących materiałowych przełamań z użyciem np. aluminium jako medium, pokazują szeroką skalę zainteresowań Vetulaniego.
Natomiast obiekty z nietypowych materiałów, jak choćby przypominający wosk gorący klej (hot glue), w przeciwieństwie do tego, co przedstawiają, budzą konsternację i poczucie niestałości. I niemal każą nam przywołać tu Beuysa. O ile Beuys, używając wosku, miodu, czy łoju, odwoływał się do pewnych symbolicznych substancji, dla niego o konotacji niemal magicznej, u Vetulaniego zastosowanie takich niekonwencjonalnych tworzyw jest wyrazem jego przekornej natury i każe pytać o prawdziwe znaczenie i kontekst, choćby w aspekcie pokazania takiej nobliwej papieskiej głowy, dającej wrażenie nietrwałości, a jednocześnie jej znaczeniowej detronizacji. Są to obiekty, które poprzez świadomą decyzję artysty, będą ulegać transformacji, będą „pracować”, zmieniać się. Będą więc dziełem w ciągłym procesie.
Bilokacja optyki artysty, spojrzenie na Polskę z kraju, który staje się dla artysty drugą ojczyzną, poprzez dystans odległości, czasu i nieco odmiennych społecznych norm, pozwala mu ujrzeć pewne zjawiska ostrzej i wyraźniej. Perspektywa człowieka żyjącego w innym niż rodzinny kraju (autorka, podobnie jak Artysta, zna to z autopsji), zazwyczaj balansuje między idealizacją i wyniesieniem go na piedestał – aż po dystans i krytykę. Tomasz Vetulani patrzy na obecną Polskę (co ważne, nie Polskę w ogóle) krytycznie, ale z troską: to mój kraj i muszę odsłonić absurdy i nadużycia, szczególnie te w warstwie wizualnej, aby nie zgadzać się na trywializację i przywłaszczenie znaczeń.
Vetulani trzyma jednak rękę na pulsie i z wielką uważnością nam to wskazuje i uświadamia. To spojrzenie człowieka i artysty obserwującego to wszystko z dystansu. Na całe szczęście istnieje jeszcze piękno, którego nikt nie potrafi zniszczyć, schowane gdzieś tam między czujnym okiem artysty a jego dziełem. To pocieszające, to nasza nadzieja.
PodziękowaniaDziekuję wszystkim, którzy przyczynili się do powstania wystawy:
Olimpii Maciejewskiej-Gijbels za inspirującą propozycję i przestrzeń wolności, jaką daje Galeria Olympia.
Tomkowi Vetulani za wspaniałą artystyczną przygodę i za możliwość pobycia blisko z Jego sztuką.
Januszowi Różańskiemu za twórczy wkład przy aranżacji wystawy.
Klubowi Piękny Pies, a w szczególności Maćkowi Prusowi, za pendant wystawy w Klubie.
©Copyright for reproduced works and photographs: Tomasz Vetulani, authors of photographs and owners of works