O modzie dzisiaj:
o mnogości trendów,
potrzebie wizji epoki,
osobowościach idących własną drogą
i retro-futuro, czyli wszystko już było, przeszłość wydarzy się jutro
Czym tak naprawdę jest moda? To nieistotny i błahy temat, powiedzą niektórzy i niektóre z nas. Czy aby na pewno? Moda jest fascynującym fenomenem rozpiętym pomiędzy sztuką a socjologią. Jest jak termometr, ba: jest jak natychmiastowa diagnoza. A więc czym jest? Kodem, językiem? Wypadkową przypadku, a może raczej czymś starannie zaplanowanym? Czymś absolutnie jednostkowym i osobistym, a może nieświadomym naśladownictwem? Autoprezentacją, wyrazem tego, co niekiedy boimy się powiedzieć głośno? Świadectwem wolności? Może być tym wszystkim. Jedno musimy przyjąć za pewnik: to, w co się ubieramy, mówi o nas więcej, aniżeli jesteśmy sobie w stanie wyobrazić.
Pokaż mi
więc swoją szafę!
Czym tak naprawdę jest moda? Jest fascynującym fenomenem rozpiętym pomiędzy sztuką a socjologią. Jest jak termometr, ba: jest jak natychmiastiowa diagnoza.
Noś futra! Oczywiście wyłącznie te sztuczne, jak z pokazu domu Gucci, który zrezygnował z produkcji tych prawdziwych. Krótko przycięte na lata 50-te, bądź boho (boho-chic to styl łączący elementy kultury hippisowskiej z oryginalnością artystycznej bohemy i elementami vintage) z długim włosiem jak u yeti, czy fluo: szalone, różowe, turkusowe.
Możesz być też
angielską damą w tweedach i kaszmirach lub nosić swetry do
kraciastych spódnic ¾ z kozakami na obcasie, jak w latach 70-tych.
Lub asymetryczne
suknie z czarnej skóry à la Alaїa dla Grace Jones w obecnej interpretacji Anthonego Vaccarello dla Saint
Laurent, skarpeto-buty ze szpiczastymi nosami na wydziwnionych
obcasach, wywatowane ramiona - aż nie chce się wierzyć, że nastał revival mody,
o której wszystkie wyrocznie mówiły, że nigdy nie powinna powrócić: witajcie w
latach 80-tych!
Albo załóż
minisukienkę i odkryj nogi! Najlepiej taką od Louis Vuitton. To z kolei
efekt Brigitte Macron, żony prezydenta Francji. Starsza od męża o 24 lata (tyle
samo, ile Donald Trump od swojej zony Melanii, co jakoś nikogo specjalnie nie
gorszy), zdaje się stoicko reagować szerokim uśmiechem na wszystkie zaczepki
odnoszące się do jej wieku.
W końcu załóż
luźne spodnie przed kostkę, tak zwane culotte, do tego
ekstrawaganckie, ale wygodne buty i poczuj się uwolniona od nakazu męczenia się
dla mody (ze nie wspomnę o chodzeniu na gołe nogi, ale najwyraźniej wszystkie
gwiazdki zwyczajnie się nie przeziębiają).
Oczywiście nadal czytelne są wszelkiego rodzaju hipsteriady, ale już mocno blakną na rzecz metalicznego
połysku i wszechobecnych cekinów. Na marginesie: czy posiadasz w swojej
szafie jakiś srebrny element garderoby, np. srebrne buty? W
punkt! Projektanci lecieli w tym sezonie w kosmos w rytm "Space Oddity"
Davida Bowie, a po catwalk'u (wybiegu) chodzili jako
modele prawdziwi kosmonauci, jak drugi
człowiek na Księżycu Buzz Aldrin, u
projektanta Nicka Grahama.
Te wszystkie powyższe propozycje są opisem, uwaga... mody na obecny sezon! Przełom 2017 i 2018 obfituje, jak i poprzednie sezony, w mnogość trendów, niekiedy wzajemnie się wykluczających. Jak zatem żyć? Pachnie znajomym chaosem postmoderny? Mnogość, wielogłos, cytowanie przeszłości, revivale. Ale co mówi o nas teraz, w tym dokładnie momencie?
Do napisania tych słów skłonił mnie wywiad z tuzą mody europejskiej, Giorgio Armanim, który niepostrzeżenie stał się człowiekiem ponad osiemdziesięcioletnim, a z tytułu jego wielkiego talentu i ogromnego doświadczenia płynącego z dziesiątek lat na zapleczu modowego wybiegu, niekwestionowanym autorytetem. Według Armaniego nie ma obecnie mody, która legitymuje i definiuje w dostateczny sposób nasze czasy. Bądź też ujmując jego słowa a rebour: ten wielogłos jest znakiem samym w sobie, ze jesteśmy jeszcze nadal w post-nowoczesności. Czy potrzebujemy redefinicji, kontrreformacji, oczyszczenia, słowem hiszpańskiej modowej inkwizycji?
Nie ma obecnie mody, która legitymuje i definiuje w dostateczny sposób nasze czasy. Bądź też ujmując a rebour: ten wielogłos jest znakiem samym w sobie, ze jesteśmy jeszcze nadal w post-nowoczesności. Czy potrzebujemy redefinicji, kontrreformacji, oczyszczenia, słowem modowej hiszpańskiej inkwizycji?
Według Armaniego potrzebujemy nade wszystko człowieka z wizją adekwatną dla naszej epoki. Wszystko jest wynikiem mieszania się stylów i nieustannego cytowania przeszłości oraz, co nowe i obecnie aktualne, zjawiska takiego jak życie na instagramie, ohasztagowania marki (okrutne i brzydkie słowo), jak czynią to osławione modowe blogerki, których miałkość obnażali Witkowski i Chajzer (Schleswig-Holstein to naprawdę nie jest niemiecki kreator mody, drogie blogerki).
Powrót mody lat 80-tych, wyśmiewanej za
kicz i przerysowanie jest zaskoczeniem, ale też zjawiskiem wcale nienowym:
wszak ożywianie szaf mam i babć dzieje się nieprzerwanie, acz z wyraźnymi
przeróbkami technologiczno-estetycznymi w myśl zasady: retro jest futuro.
Mam i ja na przepastnym dnie szafy zakupioną w lumpeksie
(przepraszam, butiku vintage) czerwoną marynarkę od Jil Sander
z wywatowanymi ramionami (sic!).
Jeśli mnie w niej zobaczycie, proszę wysłać mnie z powrotem do domu! Albo
pośmiać się razem ze mną.
Co do stylizacji
na modę vintage, warto zauważyć ciekawe zjawisko w obrębie
kobiecej bielizny. Ta uchodząca powszechnie za najbardziej seksowną jest
bezpośrednim nawiązaniem do bielizny retro. Gorsety, pasy do pończoch i
cała ta uprząż, czyli niegdysiejsza katorga naszych pramatek, dziś
zainspirowana jest dodatkowo także twarzami, a raczej innymi częściami
ciała z niesławnych filmów o Greyu, do kupienia i w wersji deluxe u
Agenta i Victorii, jak i w tanich sieciówkach. Jedna chwila i jeśli tylko
zechcesz, jesteś kuszącym kociakiem w klimacie pin-up i Dity
von Teese. Pamiętaj tylko, że nie musisz.
Jak długo
więc będziemy jeszcze społeczeństwem hybrydowym? Czy potrzebne będzie
nam oczyszczenie z tych tendencji, a może to już trend który będzie nas określał na długo? Uprawiamy wszak
jednocześnie i sporty ekstremalne i jogę, jeździmy hybrydowymi autami, w
niedziele jadamy prawdziwy rosół u mamy, a we wtorek dodajemy liście kafiru do
tajskich dań. Kobiety noszą kolejną odsłonę garnituru,
a na rynek już dawno weszły (przynajmniej na zachodzie) kosmetyki dla mężczyzn, i to nie tylko do pielęgnacji brody
rodem z barber shopów, ale korektory, pudry i pomadki. Jak bardzo jesteśmy
zatem hybrydowi?
Futuro-Amiszki z The Row (marka bliźnieczek Olsen)
W tym miejscu należy zapytać, skąd tak w ogóle wiemy co będzie modne? Skąd bierze się nagle ta kraciasta marynarka z wywatowanymi ramionami, jako rzekomy musthave obecnego sezonu? Otóż liczne tzw. biura stylu obserwują poprzez swoje przedstawicielstwa na całym świecie powstające nowe zjawiska, zachowania spotykające się ze szczególnym zainteresowaniem i świeżo rodzące się trendy. Jeśli jakaś, dajmy na to, knajpa w Nowym Jorku staje się nagle bardzo popularna, pracownicy biura stylu zaczną jej się bacznie przyglądać. Słowem: i Ty możesz wyznaczać te trendy, ubierając się we własnym stylu i wzbudzając czyjeś zainteresowanie. Powstające potem sprawozdanie jest wnikliwie czytane przez projektantów, którzy te migotliwe szmery ulicy przenoszą na swoje pokazy. Na to już tylko czekają, niczym sprinterzy w blokach startowych, globalne sieciówki, które jak nomen omen zaraza, wszystko to przynoszą ostatecznie do najmniejszego miasta. Już kilka godzin po pokazach prêt-à-porter ("ubrań gotowych do noszenia", w odróżnieniu od haute couture, pokazów będących luksusową wizją artystyczną najwyższego krawiectwa) rusza produkcja materiałów, krojczy na całym świecie kopiują projekty a fabryki ruszają z masowym szyciem. Niesprzedane w sezonie ubrania trafiają ostatecznie na wyprzedaże, gdzie pokutują nieraz latami, niczym powidoki zamierzchłych modowych wizji. I tak to się własnie kręci.
Jeśli więc uważasz, że ta cała machineria nie ma wpływu na Twoje modowe wybory, bo ubierasz się nie w sklepach z sezonowo zmieniającym się asortymentem, ale w outletach czy sklepach z odzieżą używaną, kontestując cały ten blichtr to wiedz, że kupowane tam rzeczy zostały i tak stworzone dla Ciebie już dawno temu. Słowem, póki nie zaprojektujesz sobie czegoś własnego, zawsze będziesz fashion victim, no może już z nieco przekroczoną datą przydatności do spożycia.
Futra, oczywiście sztuczne |
Dries van Noten | sezon jesień-zima 2017/2018
|
Myślę, ze kwestia
odnalezienia głosu naszej epoki to
kwestia niedalekiej przyszłości, a może wspomniane na górze culottes to
znak, ze można być w końcu sobą bez obciskania ud i pośladków, bez konieczności
bycia zawsze sexy. Ale jeżeli chcesz je eksponować, to jest to jak najbardziej
ok. Z drugiej jednak strony czy takie spodnie, dzisiejsza alternatywa dla tzw.
spodni palazzo, czy spodni zwanych Marlene i inspirowanych
rzecz jasna Marleną Dietrich, która na marginesie czerpała pełnymi
garściami z mody męskiej, nie są pewnego rodzaju kolejnym bezpiecznym
kamuflażem w co prawda coraz bardziej kobiecym, ale nadal pełnym
niebezpiecznych męskich klapsów i podszczypywań świecie. Trudno
jednoznacznie odpowiedzieć.
W końcu nie
przypadkiem zjawisko takie jak #metoo (akty ujawnienia
molestowania i napaści seksualnych wokół osoby jednego z najbardziej wpływowych
producentów filmowych na świecie, Harveya Weinsteina; potem akcję podjęły
kobiety na całym świecie, dodając własne świadectwa) powstało w oku modowego
cyklonu, w Hollywood. Dzień po werdyktach Akademii nic tak nie elektryzowało do
tej pory większości opinii publicznej jak to, w co ubrała się dana gwiazda.
Kiedy wspinająca się po schodach po swojego pierwszego Oscara Jennifer Lawrence
upadla (moim zdaniem zamierzenie), mając na sobie ogromną suknię Diora, rozpisywali się o tym wszyscy. A dzisiaj? Czy
nadal jest to naprawdę aż takie ważne? Mam nadzieję, że znajdziemy złoty środek między uprzedmiotowianiem i "umodowieniem"
kobiety a jej prawem do indywidualności i zwyczajnego "odstrzelenia
się" na wielkie wyjście (każdy z nas to zna i zwyczajnie lubi, także mężczyźni).
Jennifer Lawrence upada podczas oscarowej gali |
Nie wszystkie kobiety muszą mówiąc żartobliwie, rozszczepiać atom - jeśli tylko to lubią, mogą konturować twarze, przedłużać rzęsy i pokazywać pośladki na instagramie. Mogą i jedno i drugie, jeśli tylko chcą. Niech to tylko nie będzie dominujący trend. Nie ma nic złego w byciu sexy, pamiętajmy o tym. Nie ma też nic złego we flircie. Taki właśnie list, w obronie starej dobrej sztuki flirtowania, podpisała między innymi Catherine Deneuve (niegdysiejsza muza YSL). Postuluje, że nie można pozwolić, aby akcja #metoo zabiła to, co może być między ludźmi piękne, lekkie i niezobowiązujące, o ile oczywiście odbywa się na zasadzie wzajemnego poszanowania i za zgodą drugiego człowieka. Stąd też i w dzisiejszej modzie bielizna od Chantal Thomass czy słynnego Agenta P. wisi obok prostych sportowych staników. I tak jest ok. Dajmy sobie wolność wyboru.
Moda to najbardziej pulsujący nerw ulicy. Dosłownie ubiera to, co jeszcze nie zostaje zwerbalizowane i spisane. Jest zapisem przemian lub ich zapowiedzią: opisem kondycji pojedynczego człowieka w danym momencie jego życia i zjawiskiem pojmowanym jako zbiorowy akt pewnej deklaracji. Ale co mówi o nas teraz, w tej dokładnie chwili?
YSL i Catherine Deneuve w smokingu |
Tuzy mody wysokiej starej ery to ludzie już bardzo leciwi, bądź właśnie odchodzący. Wielu i wiele z nich przeinterpretowało myślenie o kobiecej sylwetce i o formie jej prezentacji w przestrzeni publicznej. Tak jak pochodzący z Tunezji Azzedine Alaïa, mały-wielki mistrz (mierzący jedynie 147 cm wzrostu), który zmarł pod koniec zeszłego roku. To on stworzył kreacje Grace Jones: skórzane, odważne, bezczelne, wręcz agresywne, dynamiczne. To on obok Yves Saint Laurenta zaprosił na pokazy jako pierwszy czarnoskóre modelki.
Jak YSL właśnie,
który dał kobietom smokingi i
pozwolił łączyć, co dzisiaj brzmi śmiesznie i niewiarygodnie, kolory uchodzące
za nie dające się ze sobą zestawiać, jak czerwień i róż.
Rękawiczki projektu Elsy Schiaparelli | 1937 |
Z kobiet, zostawiając już w spokoju zawsze wspominaną w kontekście uwolnienia kobiet z gorsetu Chanel, przypomnijmy fascynującą, ale nadal za mało znaną Włoszkę Elsę Schiaparelli (1890-1973). Po publikacji pełnych zmysłowości wierszy w tomie „Arethusa”młoda Elsa została umieszczona przez konserwatywną rodzinę na rok w klasztorze w Szwajcarii. Na szczęście nie pomogło. Najpierw zrewolucjonizowała modę kobiecą projektami nowatorskich jak na lata 20-te XX. wieku lnianych szortów, by później związać się w Paryżu ze środowiskiem dadaistów i surrealistów, z Man Rayem i Dalim na czele. Tworzyła modę sportową, będącą jak na tamte czasy absolutnym novum. Ale to szalone buty i nakrycia głowy stały się jej znakiem rozpoznawczym. Kapelusz-but? Proszę bardzo. Jeśli szokują nas noszone dzisiaj przez fashionistki klapki Gucci wyściełane futrem, to wiedzmy jedno: Schiaparellii tworzyła takie już dawno temu. A Aretuza, grecka nimfa zmieniająca się w źródło, to wspaniały symbol dla kobiety, która swoim szalonym stylem zalała modę ideą artystycznej wolności.
Biżuteria projektu Elsy Schiaparelli |
„We should all be
a feminist” głosił napis na T-shircie Diora, zaprezentowanym na paryskim
Fashion Week jesienią 2017, z zaporową ceną 700 euro za sztukę. Na szczęście
został natychmiast skopiowany, jak wszystkie inne propozycje mody wysokiej,
przez sieciówki. To hasło to mocny i czytelny znak naszych czasów. Ale czy
trzeba być dziś aż tak
dosłownym? Jeśli tak, to o tempora, o mores!
Powyższe hasło na
piersiach, jak i wiele mu podobnych, to bezpośrednia reakcja między
innymi na elekcję Donalda Trumpa, który w nagraniach wypowiadał
się o kobietach jako o obiektach seksualnych, które z zamiłowaniem łapie
bezkarnie za cycki i cipki. Różowe rogate czapki beanie, tzw. pussyhat (wzór
do dziergania znajdziemy na pussyhatproject.com/knit/), w które ubierały się
Amerykanki na demonstracjach w Waszyngtonie po wyborze Trumpa, nawołujące do
tego, aby społeczeństwo obudziło się w końcu z letargu i obywatelskiej apatii,
są też modowym symbolem oporu. Ale
też solidarności i wsparcia.
© Liza Cowan 1975; Getty Images 2017 |
Bo The future is female, jak głosi kolejny statement na koszulkach. Taki T-shirt nosi np. modelka Cara Delevigne. Jak się jednak okazuje, koszulkę z takim napisem uwieczniła na zdjęciu już w 1975 roku fotografka Liza Cowan - modelka świadomie odtwarza dzisiaj to zdjęcie, na którym widzimy Alix Dobkin, lesbijkę i działaczkę feministyczną lat 70-tych, prywatnie partnerkę Dobkin. Czyli okazuje się, że stare hasła wracają na sztandary. Co zaprzepaściliśmy? Herstory 2018 to nadal dowód naszej opieszałości? Wciąż musimy walczyć o podstawowe prawa kobiet, które są - niespodzianka! - prawami człowieka. Smutne to, ale jednocześnie pokazuje jednoznacznie, że moda może być orężem w walce o wartości.
© Charlotte Gainsbourg | 2018 |
Jeśli już o wartościach mowa, czy możemy wskazać silne i niezależne, także modowo kobiety? Modowe drogowskazy niezależności?
Z pewnością będzie to Tilda Swinton, szkocka aktorka o androgenicznej urodzie i niesamowitej zdolności kameleona: może być, kim chce, wcieli się i w piękność i w Davida Bowie. Tak jak grany przez z nią w 1992 roku tytułowy Orlando.
Także Charlotte Gainbourg, francuska aktorka i piosenkarka, córka Jane Birkin i Serge'a Gainsbourg (polecam jej nowy album „Rest” z zimnofalowymi inklinacjami, czyli nomen omen kolejnym revivalem lat 80-tych). Gainsbourg jest niemal antytezą modowej wyroczni: nieuczesana, nieumalowana, z francuską nonszalancją raz nosi dżinsy i ramoneski, innym razem kreacje od Balmain czy Louis Vuitton.
Wspaniale, że starsze kobiety są dzisiaj modelkami | Pisarka i dziennikarka Joan Didion w reklamie okularów Céline | ©Elle |
Muszę tez wspomnieć o Vivienne Westwood, brytyjskiej projektantce mody, ikonie i wolnomyślicielce. Westwood zawsze zręcznie łączyła tradycje brytyjskiej mody z punkiem. Kiedy kilka lat temu pracowałam w Niemczech w galerii ze sztuką współczesną, najmocniej wspominam wystawę właśnie o ruchu punkowskim. Obok artefaktów takich jak ręcznie narysowane gazetki Sex Pistols, były też punkowe laleczki oraz własnoręcznie szyte unikatowe prototypy T-shirtów Vivienne Westwood, głównie ze swastykami. Nie muszę mówić jakie zrobiły wrażenie w niemieckiej galerii. Westwood skupia się obecnie przede wszystkim na idei fair trade i zleca prace kobietom z Afryki, które szyją dla jej firmy dodatki (słynny napis na T-shirtach i torebkach powstałych w Nairobi „I am expensiv” odnosi się do pracy ludzi Trzeciego Świata dla globalnych marek).
© Juergen Teller | I am expensive | Vivienne Westwood w Nairobi, 2007 |
Z kolei Japonka Rei Kawakubo z Comme des Garçons i Belgijka Anne Demeulemeester to dekonstruktorki mody, które trwale zmieniły jej oblicze. Pierwsza bazując na tradycyjnej modzie japońskiej tworzy ubrania z mocnymi akcentami architektonicznymi. Druga (należąca obok m.in. Martina Margieli i Driesa van Noten do słynnej grupy Antwerp Six) ze swoimi androgenicznymi projektami w oniryczno-romantycznym stylu neodandysa, projektuje niemal te same ubrania i dla kobiet i dla mężczyzn. Jej obecna kolekcja to utrzymane w czerni i bieli projekty łączące styl Davida Bowie z czasów jego wcielenia jako Thin White Duke z neoromantyzmem rodem z filmów o wampirach. Stąd kapelusze, żaboty i czarne tasiemki pod szyją.
L’avenir – „przyszłość”: retro jest futuro. Czyli wszystko już było, a przeszłość wydarzy się jutro. Ponownie, jednak inaczej.
„L’avenir” - „przyszłość” | Ann Demeulemeester z pokazu jesień-zima 2017/2018 i jej androgeniczna moda |
Demeulemeester kocha Patti Smith, odkąd, jak wyznała, zobaczyła jej zdjęcie w białej koszuli i męskich spodniach, z narzuconą nonszalancko na ramiona marynarką. A Smith to kolejna silna kobieta, artystka, dla której moda nie wydaje się być w ogóle ważna. Jak dla Annie Hall granej przez Diane Keaton (1977), której to reinterpretacje mody męskiej nadal są aktualne.
Silna i
niezależna jest wspomniana już wyżej niemal 70-letnia Grace Jones. Jamajska
artystka podczas 51. festiwalu jazzowego w Montreux, śpiewała jak to ma w zwyczaju
półnaga i umalowana w etniczne wzory, kręcąc przy tym hula hop. Tego nie
przebija żadna i żaden z nas.
Wszystko to niezależne kobiety idące pod prąd, tworzące coś własnego i nie będące tak naprawdę modne - może to właśnie klucz? Potrzeba nam inspiracji ze strony ludzi odważniejszych od nas samych.
Wszystko to niezależne kobiety idące pod prąd, tworzące coś własnego i nie będące tak naprawdę modne - może to właśnie klucz? Potrzeba nam inspiracji ze strony ludzi odważniejszych od nas samych.
Diane Keaton w "Annie Hall" Allena
Wartości to dzisiaj bez wątpienia także ekologia i działanie z zasadą sustainability, efektywnego zarządzania wszelkimi zasobami podług zasad zrównoważonego rozwoju i sprawiedliwego handlu. Kupując rzeczy droższe, ale lepszej jakości, inwestujemy na lata w dobry produkt. Najlepiej więc celować w rzeczy klasyczne, które będą stanowić bazę naszej szafy, a dobierać do tego sezonowe dodatki.
Nosząc do trampek jedwabną bluzkę naszej mamy przełamiemy panciowatą konwencję, ale też nie kupimy w to miejsce kiepskiej jakości nieoddychającej poliestrowej bluzki z sieciówki, na której wyprodukowanie potrzeba do kilkunastu przetopionych butelek PET.
Wnuczka bierze ślub w starej sukni ślubnej babci | foto: Kortney Peterson @kortneyjphoto |
A co w polskiej
modzie społecznie zaangażowanej? Czarno to widzę i czerń niestety zdaje się
jeszcze długo nie wyjść z mody. Mówię to z wielkim żalem. Modowo czarne
protesty w Polsce są polskim odpowiednikiem mody skrojonej na czas wojny o
elementarne prawa człowieka - prawa kobiety o decydowaniu o swoim życiu,
zdrowiu, płodności i odpowiedzialności. Po ostatnich zachowaniach opozycji
chowającej się w sejmowych kuluarach w czasie, gdy sejm decyduje o życiu i
godności kobiet, można się spodziewać, że czerń musimy nosić jeszcze długo i
wytrwale, podpierając się parasolkami. Gdzieś jako antyteza do tej czarnej mody
polskiej ulicy znajdują się barwne garsonki pani prezydentowej, które
są tak samo mało mówiące o niej samej (albo wręcz przeciwnie: mówią mi o niej
wszystko), jak i ona sama jest milcząca. Nie wiem, gdzie ubiera się pani Duda (ma prawo, rzecz jasna, nosić co się jej tylko podoba).
W USA początkowo żaden projektant nie chciał ubierać Melanii Trump, aż sama
jako była modelka zaczęła projektować, a przynajmniej mocno instruować w końcu
chętnego awaryjnego projektanta.
DIY: do it yourself! © Currently Wearing |
Modowy odwieczny
dogmat do dzisiaj brzmiał: czerń to klasyczna elegancja, zawsze na miejscu,
zawsze pasuje, a mała czarna nigdy nie wyjdzie z mody i
powinna mieć ją w szafie każda kobieta, aby zwyczajnie mieć zawsze
coś adekwatnego na wiele okazji. U progu nowego roku życzę nam
wszystkim, i kobietom i mężczyznom abyśmy, jeśli tylko nie lubimy, nie
musieli nosić czerni. Fiat lux -
niech się stanie światłość! Bądźmy zawsze sobą,
nie tylko w kwestii mody. Wytrwałości i odwagi, ale też zwyczajnie
prawa do modowej przyjemności i wolności! Pamiętajmy o
tym, że moda to zabawa. A ten kogo to nie bawi, nie musi podążać za
żadnymi trendami. Jak mawiała Chanel: moda przemija, a styl pozostaje. W
różowym futerku, czy też bez.
Zdjęcie tytułowe | Foto on the top: Potato Killers | ©Poli Golebiewska | 2018.