ART COLOGNE 2017, czyli co w sztuce piszczy
Świat
sztuki kolejny raz spotyka się w Kolonii na już 51. ART COLOGNE, które są
jednymi z najważniejszych, zaraz po Art Basel, europejskimi targami sztuki.
Jest to naprawdę święto sztuki i to się czuje.
Było inspirująco, intensywnie i
fajnie. Trzy poziomy, trzy światy (topowe galerie, sztuka starsza oraz
wschodzące nadzieje) - wszyscy spotykają się razem. Wspaniali wystawcy, którzy
nie zawodzą, ogrom propozycji, sławne nazwiska, nadzieje, nowości, a czasami także
i rozczarowania. 204 galerie z 28 krajów i 52 tysiące odwiedzających, oglądających prace dwóch
tysięcy artystów: oto bilans tegorocznych Art Cologne.
|
Kristina Schuldt u Eigen + Art |
Pierwsze wrażenia? KOLOR, kolor i jeszcze raz kolor.
Energia, dobre impulsy (dla przykładu Kristina Schuldt u
Eigen + Art). To z pewnością też i pokłosie malarstwa pokroju Adriana Ghenie,
niestety ku mojemu niepocieszeniu niepokazanemu na targach, ale gdzieś ten duch się
unosi. Adrian już nie musi być na targach pokazywany,
wskoczył już na inną pozaziemską orbitę. Najlepszych rumaków po targach
się nie wozi. Clemente u Templona też daje radę. Takie radosne cielesne totemy z
dobrą energią są potrzebne. Radość jest potrzebna i nie jest banalna, o czym pisałam
już przy okazji tekstu o Potencji, czyli malarstwa Karoliny Jabłońskiej, Tomasza Kręcickiego i Cyryla Polaczka.
|
Radosny totemiczny Francesco Clemente | Galerie Daniel Templon |
|
Franz Ackermann u Templona | Calcutta Junction | mix media olej, akryl, papier, płótno, foto | 2016 | 220 x 180 cm |
|
Franz Ackermann u Templona | Calcutta Junction (fragment) mix media olej, akryl, papier, płótno, foto | 2016 | 220 x 180 cm |
dużo abstrakcji, i to dobrej abstrakcji (szczególnie tej azjatyckiej, japońskiej)
Azjatycka abstrakcja jest jak wiemy inna i widać po prostu, że taki sposób
obrazowania jest w tej kulturze zakorzeniony mocno i trwale, i że ma inny ciężar
gatunkowy. Prace subtelne lecz jednocześnie mocne, coś chcące nam powiedzieć, a
może to tylko my jesteśmy jak w „Lost in translation”. Mnie niektóre te obrazy
naprawdę pochłaniają. Abstrakcja jest to temat trudny, aczkolwiek intryguje mnie od
pewnego czasu. Japonia i abstrakcja, te dwa zjawiska dają w mojej głowie pewne
skojarzenie z bardzo konkretną osobą, o czym / o kim może kiedyś w przyszłości
... Niewątpliwie wysublimowana i piękna, ale jednocześnie niebanalna
abstrakcja, to może być dość kuszące dla NAP-u 😋
|
Galerie Perrotin z siedzibami Paris, NY, Hong Kong, Seul, Tokio |
art-banalizm, motywy kultury masowej, komiksu
szczególnie u
Amerykanów, czyli niby nic nowego, a zarazem zawsze coś nowatorskiego można
zauważyć
|
Chris Hood | Lyles & King |
gracze
globalni
wchodzą na rynek niemiecki, jak Gagosian z największym na
targach stanowiskiem zastawionym jednym ogromnym obiektem / instalacją Chrisa
Burdensa Buddha’s Fingers (z bezwstydnym mottem na ustach: mam pieniądze i się tego
nie wstydzę)
|
Gagosian prezentuje: Chris Burdens | Buddha’s Fingers |
wbrew pozorom i moim oczekiwaniom wcale nie ma wielu prac o tematyce społecznej
podejmującej zjawiska współcześnie tak istotne i aktualne, jak na przykład
uchodźcy, czy ataki terrorystyczne. Zapewne taka narracja pojawi się na
documenta, które są do tego właściwą przestrzenią, aby ewokować takie tematy
społeczne. Jakkolwiek okrutnie to zabrzmi, ale wyselekcjonowane i najlepsze
galerie na świecie od takich tematów dzisiaj często odchodzą na rzecz zupełnie
innych zjawisk i rozważań, często wchodząc także na obszary bardziej
komfortowe. Jedynym takim mocnym zjawiskiem była instalacja Chrisa Burdensa Buddha’s
Fingers u Gagosiana, mająca (tu już powtarzam za pewną dziennikarką z
magazynu Art) pokazywać uliczne latarnie zebrane razem, aby wytworzyć więcej
dobrej energii i stworzyć bezpieczną oświetloną przestrzeń, bo ta publiczna
może dziś właśnie nieść zagrożenia w postaci ataków, co pokazują boleśnie
ostatnie wydarzenia z porwanymi samochodami i tratowaniem ludzi.
Ale
trzeba zaznaczyć, że inną rolę odgrywają targi sztuki, gdzie aspekt finansowy
jest oczywisty i nikt w Europie Zachodniej nie kryguje się i nie udaje, że
chodzi tylko i wyłącznie o sztukę i przeżycia duchowe.
Tak, chodzi tu o sztukę,
i to o dobrą sztukę, w końcu trzeba to powiedzieć dosadnie: sztuka i wszystko wokoło
niej jest sensem życia tych zbierających się tam ludzi, ale wątek
materialny jest tu oczywisty, często podkreślany i poruszany absolutnie
szczerze.
A taka impreza jak documenta jest właściwym miejscem do poruszania
takich socjalnych zagadnień i zapewne tak będzie i w tym roku. Nie zdziwiłaby
mnie tam instalacja będąca wariacją np. na temat Tratwy Meduzy Gericault, która
byłaby komentarzem do tych wszystkich dramatycznych informacji o walce
uchodźców o dostanie się do Europy, często za cenę własnego życia. Taka linia
demarkacyjna świata sztuki istnieje: inną rolę mają do odegrania targi sztuki,
inną takie imprezy jak documenta czy weneckie biennale i to jest myślę, ok.
|
Natalia Załuska | Christine König Galerie |
Polscy artyści reprezentowani nielicznie
Mimo, że
jak wiemy wszyscy z „Ucha prezesa”, na globusie jest teraz tylko mapa Polski, z
przykrością stwierdzam, że polscy artyści reprezentowani są niestety nielicznie (Polacy to bodaj w sumie cztery, czy
pięć propozycji na AC 2017). Mówiąc, że nie jest najlepiej, nie mam oczywiście na
myśli dobrej rzeźby Magdaleny Abakanowicz, bo do jakości artystka
przyzwyczajała nas całe swoje życie. To było dojmujące uczucie zobaczyć jej
pracę chwilę po jej śmierci.
Nielicznie, ale za to z chwalebnym
wyjątkiem Natalii Załuskiej, dobrej polskiej reprezentacji
(krakowsko-wiedeńskiej), która odświeżyła mi głowę swoimi warstwowymi
subtelnymi abstrakcjo-obiektami, bo na targach sztuki można dosłownie zwariować
od nadmiaru bodźców (Natalia Załuska, Christine König Galerie, Wien). Są to takie
jasno-monochromatyczne, spokojne i poetyckie rozgrywki z przestrzenią, fakturą
i materiałem, dartym i ciętym, z pięknymi, wysublimowanymi barwnymi akcentami.
Jest delikatnie, ale przez te cięcia i wydzierania, także lekko brutalnie, a
więc i intrygująco, choć na takiej skali muzyki, która działa kojąco i gdzie każdy mocniejszy akord rozdziera już
ciszę. Warto było to zobaczyć.
|
Natalia Załuska | Christine König Galerie | Wien |
Dość
nieśmiało prezentował się lubiany przeze mnie Marcin Maciejowski (Bielizna
z 2016 u Thaddaeus Ropac), co mówię ze szczerym smutkiem. Mam
niestety
ostatnio wrażenie, że i on i Wilhelm Sasnal (na zawsze razem, błąd, ale
już tak
po prostu jest) powoli zaczynają zjadać własne ogony i stają się
własnymi
epigonami. Wiem, krytykować każdy potrafi i w ogóle nie o to chodzi,
żeby kogoś
gnębić. Osobiście bardzo ucieszył mnie ostatnio mural Maciejowskiego w
krakowskim Klubie
Piękny Pies z Robertem Makłowiczem (w Klubie ostatnio w ogóle sporo
fajnych wystaw). Jest to ten uważny, „stary” Maciejowski z humorem i
ręką na pulsie wydarzeń. Sasnal z kolei z jego portretami polityczek,
jak młoda
Angela Merkel (która inaczej niż Herod, naprawdę była kiedyś młoda 😉),
Marine
Le Pen, czy Hillary Clinton podczas swojej kampanii, mnie na
kolana nie powalają.
Mignął mi także gdzieś obraz Jakuba Juliana Ziółkowskiego i też nie był rzucający na kolana.
|
Marcin Maciejowski | Bielizna | 2016 | Thaddaeus Ropac |
Kolejna polska propozycja, a w zasadzie polski wystawca, to Piktorgam: nie podejmuję się tu analizy, sama używam ekologicznych
proszków, nie wiem co ma na myśli ktoś, kto pokazuje butelkę po Lenorze. A
serio, w związku z ogromem tych impulsów w Kolonii nie czas i miejsce, aby się
w propozycję Piktogramu wdrażać (o sensie nie wspomnę). A ta propozycja
Piktogramu lepiej by się może prezentowała gdzie indziej. Tu wygląda biednie.
Jeden jedyny polski wystawca w tym Open Space na Neumarkt pokazuje, jak bardzo
brakuje mocy polskiemu rynkowi, aby się przebić na światowych targach.
Dlatego
czekam teraz na Art Basel. Niestety, nieobecni nie mają racji.
|
Piktogram |
Mocni
gracze i renomowane galerie
mają się oczywiście dobrze (Eigen + Art, Hauser
& Wirth, Daniel Templon, Daniel Buchholtz, David Zwirner, White Cube). Paryska
galeria Daniel Templon to jak zawsze niezawodna, dobra propozycja: Oda Jaune i jej
szokujący obraz, nawet mi jest słabo. Jest to oczywiście zabieg świadomie zastosowany, aby
wywołać konkretne wrażenie. Taka bezceremonialna figuracja pozostawia cię nieco
bezradnym w tłumie tych kręcących się ludzi + z drugiej strony Francesco Clemente, radość, prostota, kolor i
jeszcze raz kolor.
|
Oda
Jaune, nawet mi jest słabo, pan Templon za to spokojny ;) |
Ciekawostki, tendencje i odkrycia:
# CHRIS
HOOD, galeria Lyles & King (reprezentująca tez Anetę Grzeszykowską), bardzo
miło rozmawiało mi się z młodym panem z tej amerykańskiej galerii: Hood wchodzi
na europejskie rynki i jest to fajna propozycja, delikatne kolory, figuracja,
połączenie elementów subtelnie pokazanych w pastelach z motywami banalnymi,
komiksowymi, przełamane sygnalizowaną abstrakcją. Wszystko rozgrywa się i
treściowo i technicznie zarazem, na wielu warstwach i poziomach. Mile mi to
odświeżyło mózg. A może to była ta wypita przed chwilą zielona herbata, nie
wiem ;)
|
Chris Hood u Lyles & King |
|
Chris Hood u Lyles & King |
# poza tym na targach nowe materiały: żywice, brokaty i plastik
# Oda Jaune
i Kristina Schuldt mają już swoich naśladowców, najzabawniejsze było zobaczyć
obraz Louise Bonnet, który łączy cechy obu tych malarek. Uśmiałam się szczerze.
# Dobrze było zobaczyć obraz Jörga IMMENDORFFA. Dobry obraz, mocny i
świeży, jak zawsze u niego z silnym duchem Dixa i niemieckiej tradycji Neue
Sachlichkeit przełamanej dobrym punkiem.
# Podobnie u KIPPENBERGERA. Szczerze, bezpretensjonalnie, na temat. „Rausland” to
punk w punkt i to jest i było zawsze ok. Mimo, że nie najmłodsi panowie, to nieograni,
prawdziwie brutalnie i bez pozy.
|
Martin Kippenberger | Rausland | 1982 | olej i spray na płótnie | 100 x 120 cm |
takie tam ;)
|
sztuka
czy tapicerka do pekaesu, NAP jeszcze nie może się zdecydować ;)
|
|
za czerwonym okręgiem kryje się nieodrobiona lekcja z Fangora (Vincent Tavenne | Untitled) |
Następna relacja Nocnego Art Patrolu zapewne z documenta. Stay in touch!
Photo on the top: Kristina Schuldt widziana u Eigen + Art